poniedziałek, 30 grudnia 2013

#.3

Zostało nam narzucone szybkie tępo. Po mojej twarzy spływał pot, co powodowało przywieranie do niej kosmyków włosów, które wyślizgnęły się z mojego teraz już niedbale zawiązanego kucyka. Krew buzowała w moich żyłach, przechodziło przeze mnie uczucie gorąca – byłam zmęczona, wręcz padnięta.
- Jeszcze raz dziewczyny. – Niemal wrzasnęła nasza trenerka - Young Hee sunbae. – Raz, dwa, trzy.
Ponownie zaczęłyśmy. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, mimo wszystko starałam się jak najlepiej wykonywać każdy ruch. Dokładnie wiedziałam, co mnie tu czeka i przez jakie katorgi będę musiała przechodzić. Sama się na to pisałam, teraz musiałam dać z siebie sto procent. 
Byłyśmy tu dopiero dwa tygodnie, a naprawdę wiele się już wydarzyło. Mieszkam w pokoju razem z Soo Min i Clarie. Jak dotąd sprawiają one wrażenie najbardziej normalnych osób w tej grupie. Park Hwan Hui – to najbardziej wredna, oschła i pewna siebie osoba z naszej dwunastki. Jest niczym wrzód na tyłku. Egoistka – nic nie stanie jej na drodze do osiągnięcia sukcesu. Od pierwszego dnia zaszła mi za skórę. Ma już nawet swoje „kumpelki”. Ehh… zachowują się jak te głupie blondynki z amerykańskich filmów.
- Na dziś koniec. – Oznajmiła sunbae po wyłączeniu muzyki. – Jak na tak krótki okres czasu spisujecie się całkiem dobrze. – Uśmiechnęła się do nas. Z tego, co słyszałam od innych, nie zawsze to robi. Jest podobno strasznie oschła w stosunku do swoich podopiecznych. Może chodzi głównie o długie i dające popalić treningi, jeśli tak, to racja.
 - Eun Gi, chodź pod prysznic i pójdziemy coś zjeść. – Soo Min podeszła do mnie i złapała za nadgarstek. – Na co masz ochotę? Ja bym zjadła jakieś mięsko – wołowinę. Bulgogi!  Lub kimchi albo jeszcze może pizza? – Wymieniała, nie dając mi dojść do słowa. – Chodź. Jestem taka głodna.

*


- Pyszne! – Zachwycała się Clarie, biorąc kolejny kawałek chudego mięsa do buzi. – Mmmm. – Wraz z Soo Min wymieniłam spojrzenia, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Blond włosa zmarszczyła się z deka.
Nasz stół został zastawiony najróżniejszymi potrawami. Druga z dziewczyn, która nie ukrywała tego, że całe życie chodzi głodna, zamówiła chyba pół oferowanych w menu potraw. Znajdowało się tu wszystko od ramen do gejang – fermentowanych owoców morza.
- Gigi, a ty nic nie jesz?
- Gigi? – Powtórzyłam za Clarie. – Gigi, a to zabawne. – Zaśmiałam się. – Nie wiem, od czego zacząć. Jest tu chyba wszystko, na co mam ochotę. – Zerknęłam na Soo Min, która uniosła koszulkę w okolicy szyi, żeby pokazać, że to właśnie jej zasługa.- Myślicie, że zdobędziemy popularność?
- Grupy taneczne nie są tak popularne jak piosenkarze czy piosenkarki. – Zauważyła brunetka siedząca naprzeciwko mnie. – Więc wiesz, Clarie, my jesteśmy tylko dodatkiem.
- Ja nie potrzebuję popularności. – Oznajmiłam i szybkim ruchem włożyłam do ust kawałek kwaszonej kapusty.
- Jesteś dziwna.
- Jestem sobą. – Przewróciłam oczami.

*

- Śnieg! – Aż pisnęła z podniecenia Clarie, gdy wyszliśmy z restauracji. Na dworze już od rana było mroźno i szaro. Naprawdę do tego wszystkiego brakowało jeszcze śniegu. Świetnie. – Co to za mina Eun Gi? – Spytała blondynka, gdy zauważyła, że chowam swoją zirytowaną twarz dokładnie pod kołnierz czarnego płaszczu.
- Nienawidzę zimy. – Burknęłam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku dormu. 

*


Przyszła sobota. Kolejny dzień ciężkich treningów. Young Hee sunbae chwaliła nas coraz bardziej. Dziewczyny gadają, że coś się musi kroić.
- Nie mam siły. – Powiedziałam, rzucając się na łóżko, niszcząc przy tym idealnie ułożoną granatową pościel, nad którą rano się tak męczyłam.
- Ał… wszystko mnie boli. – Jęknęła Soo Min, kładąc się obok mnie. – Daj mi swój telefon. – Patrzyła na mnie z błagalnym wzrokiem. – Rano mówiłaś, że po treningu mi dasz. – Przypominała. Nabrałam powietrza w usta i głośno je wypuściłam. Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać torby, w której była zabawka, o którą prosiła mnie brązowowłosa współlokatorka. – No szybciej. – Pośpieszała, trzymając rękę na wysokości oczu, podziwiała swój nowy turkusowy lakier.
- Soo Min, nie mam telefonu! – Krzyknęłam i wysypałam całą zawartość czerwonej torby. – Gdzie on jest?! – Z nadzieją, że jest on nadal na swoim miejscu, zaczęłam grzebać obydwoma rękami w torebce. Muszę wyglądać jak desperatka. – Gdzie on się podział? – Podniosłam się z podłogi i nerwowo zaczęłam chodzić pomiędzy łóżkiem moim i Clarie. – No gdzie? – Widziałam jak Soo Min bezradnie wzrusza ramionami. Po raz kolejny nabrałam powietrza w płuca by móc głośno je wypuścić.
- Nie zostawiłaś go na boisku? – Zapytała blondynka, która właśnie wyszła z toalety.
- Boisku? – Zmarszczyłam oczy.
- Chodzi jej o salę treningową. – Wtrąciła się Soo Min.
Koreański naszej europejskiej przyjaciółki nie był idealny, jednak to uczyła się pilnie i z dnia na dzień robiła coraz to większe postępy.
- Nie używałam go. – Nerwowo potargałam włosy na głowie. – Jestem pewna. Zadzwońcie do mnie.
Blondynka podeszła do szafki i ujęła w dłonie swój aparat, jednak po wykonaniu połączenia, w pokoju nie rozległ się nawet najmniejszy słyszalny dźwięk.
- Idź sprawdzić na sali. – Nalegała Soo Min. 
Lekko skinęłam głową i wyszłam z pokoju.

*


Byłam na siebie wściekła. Jak mogę być tak nieuważna? Szybkim ruchem otworzyłam drzwi od sali. Nawet nie zdziwił mnie fakt, że były one otwarte, przecież już nie ma żadnych treningów. Gdy weszłam, natychmiast się zatrzymałam. Do moich uszu napłynęła dość spokojna i klimatyczna muzyka, a oczom ukazał się wysoki brunet, który na środku pomieszczenia delikatnie kołysał się w rytm muzyki. Poruszał się płynnie i miękko, wyglądał jakby w ogóle nie wkładał w to wysiłku. Przypominał mi motyla, który tańczy w słońcu wśród kwiatów. Jego grzywka bezwładnie opadała na czoło, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało. Był jak w transie. Taniec wciągnął go w trans.
- Przeszkadzam Ci? – Delikatnie drgnęłam, kiedy męski głos zwrócił się w moim kierunku.
Muzyka ucichła, a blondyn, którego wcześniej nie zauważyłam, spojrzał znacząco w moją stronę. Wyglądał na zdenerwowanego. Przez moje ciało przeszły dreszcze, jego twarz była zupełnie bez wyrazu. Tylko w oczach można było dostrzec jego prawdziwe uczucia. Brunet, który jeszcze przed chwilą wydobywał swoje wewnętrzne emocje, kucnął i zaczął głęboko oddychać. Nerwowo zaczęłam patrzeć na każdego z nich. 
- O coś się zapytał. Nie zamierzasz odpowiedzieć? - Brunet, nadal w kuckach, pokazał ręką na blondyna. 
- Zostawiłam coś tu. - Wyjaśniłam zwięźle. - Powinno być w szatni. - Ukłoniłam się w ich stronę, by pokazać skruchę, że przeszkodziłam im w treningu.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę szatni. Wiedziałam, że mnie obserwują, czułam na plecach ich wżynający się we mnie wzrok, ale postanowiłam to zignorować. Przyszłam tu tylko po telefon, który tak na marginesie chyba zapadł się gdzieś w ciemnych otchłaniach, bo nigdzie nie mogłam go znaleźć. Przeszukałam każdy kąt, każdy najmniejszy skrawek powierzchni, ale jak go nie było, tak nie ma. Przeklęłam pod nosem i wyszłam z przebieralni, ze złością trzaskając drzwiami, jednak w porę się zorientowałam, że nie byłam sama. Ci dwaj wciąż jeszcze przebywali na sali, kręcąc się bez sensu i szepcząc między sobą. Postanowiłam ich zagadać, może oni coś wiedzą.
- Widzieliście gdzieś czarny Sony Ericsson? Znaczy... ma taką obudowę w czarne kropki i zawieszkę z niebieskim koralikiem, który dostałam od... - Nie zdążyłam nawet dokończyć zdania, gdyż jasnowłosy mi przerwał.
- Taki? - Zapytał, trzymając w ręku nie za duże urządzenie, którego tak desperacko szukałam. Potaknęłam, ruszając w stronę wysokiego chłopaka, gdy ten nagle uniósł mój telefon nad swoją głową. - Nie jesteś przypadkiem jakąś faneczką, która chce... 
- Faneczką? - Tym razem to ja weszłam mu w słowo. - Dlaczego?
- Faneczką? Dlaczego? - Powtarzał za mną brunet, naśladując mój ton głosu. Wydawało mu się, że jest zabawny, ale nikt się z tego nie śmiał. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że nic nie wskóra nabijając się ze mnie. - Jesteś głupia? - Zapytał, a moje oczy prawie wyskoczyły z orbit. 
- Słucham? -  Na mojej twarzy malowała się jawna złość. Co za bezczelny typ! Gdybym tylko miała inny charakter z pewnością dawno leżałby już twarzą na podłodze, niech się cieszy, że jeszcze potrafię nad sobą panować. - Kim jesteś, żeby tak do mnie mówić? - Zapytałam już pełna spokoju, co musiało dla nich dziwnie wyglądać, bo przed chwilą miałam żądzę mordu w oczach
Na ustach tego niższego pojawił się drwiący uśmieszek, podobnie było z jego kolegą, który nadal trzymał mój telefon w dłoni, wykonując nim kołka palcem wskazującym i kciukiem. Znowu chciałam mu go "odebrać", ale po raz kolejny mi na to nie pozwolił. To zaczęło mnie szczerze mówiąc trochę irytować. Co oni, bawili się ze mną czy jak?
- Może sprawdzimy, co tam masz. - Oznajmił "mój" dręczyciel, chcąc sprawdzić zawartość telefonu. W sumie nie miałam nic do ukrycia, żadnych kompromitujących zdjęć czy coś w tym stylu, ale nie mogłam pozwolić by ktoś ot tak, bo mu się to podoba, naruszał moją prywatność.
- Ani się waż. - Ostrzegłam go, ale jak się spodziewałam, nie posłuchał mnie.
Blondyn zaśmiał się cicho, ale zabrzmiało to jak złowieszczy chichot. Nie podoba mi się to.
- Masz. - Rzucił koledze czarne urządzenie. - Ty to zrób. - Nakazał brunetowi, który najpierw spojrzał na mnie, jakby się wahał czy powinien. Może zostały mu jeszcze jakieś resztki empatii, pomyślałam z nadzieją. Ale moje przeczucie mnie zawiodło, kiedy odblokował telefon. Żałowałam, że nie założyłam hasła, i hasła na hasło, ale nie mogłam przewidzieć, że jacyś popaprańcy będą grzebać w moich osobistych rzeczach. Teraz miarka się przebrała.
- Za wy kogo się uważacie?! - Krzyknęłam, kpiąc ze złości, nawet nie ukrywałam mojego oburzenia. - Nie możecie po prostu mi go oddać, tylko znęcacie się nade mną, nawet nie wiem z jakiego powodu! To was tak bawi? Lubicie gnębić innych? Czujecie się przez to lepsi? Co wam daje do tego prawo? Kim wy do cholery jesteście?!
- A ty myślisz, że kim jesteś? - Blondyn mrugnął kilkakrotnie, zbity z tropu moim nagłym wybuchem. Kiedy brunet nie patrzył, chciałam odebrać mu moja zgubę, jednak chłopak miał szybki refleks. Zaraz chyba stracę cierpliwość, przysięgam.
- Osobą? Człowiekiem? Kobietą? - Zaczęłam wymieniać, by sami znaleźli odpowiedź. - O, ssakiem! - Zauważyłam i klasnęłam w dłonie. Obaj parsknęli, a ja wykorzystując okazję, przybliżyłam się do brązowowłosego i wyrwałam mu telefon z dłoni.
- Yay! - Krzyknął. - Co ty sobie wyobrażasz?! - Nie zniżał tonu. 
- Odbieram to, co moje! - Również podniosłam głos. - Nie mogę? Jeśli coś należy do mnie, mam prawo to odzyskać! Nie wiedziałeś? To jesteś głupi! - Nie przestawałam krzyczeć. Nigdy nie byłam taka wściekła, to chyba pierwszy raz, kiedy ktoś mnie tak wyprowadził z równowagi. - Nie można nigdy niczego zgubić? - Zapytałam, nie wyczekując odpowiedzi. - Jak jeszcze przyjdziesz po to, to zostaniesz obrażany przez obce osoby. "Głupia jesteś?", "Faneczka", "Myślisz, że kim ty jesteś". - Cytowałam ich poprzednie słowa. - Kim wy jesteście, żeby tak się zachowywać?
- Co? - Cicho jęknął brunet. 
- Tylko na tyle Cię stać? - Prychnęłam pogardliwie i wyszłam z sali, nawet się za siebie nie oglądając.

___________
Witam!
Pierwszy raz piszę coś od siebie. Na wstępie chce podziękować, że ktoś poświęca czas na to opowiadanie. To naprawdę bardzo milę :)
Następnie szczególne podziękowania dla Diany, która pomaga mi przy korekcie i rozbudowaniu tego opowiadania. Dziękuję Ci bardzo, wiesz że kocham Cię za to jeszcze bardziej *u* Bez niej nie wyglądałoby to tak jak wygląda ^^
Po trzecie, jak pewnie większość z was już zauważyło po nagłówku, a także i po końcówce Kai i Sehun są głównymi męskimi bohaterami moich wypocin. 
Więc pytanie do was. Kogo bardziej widzicie w roli główniejszego bohatera ? Wolicie, żebym komu poświęciła więcej uwagi w tym opowiadaniu ? Sehun czy Kai ? :>


Dziękuję i pozdrawiam Mambo ! :)

czwartek, 26 grudnia 2013

#.2

- Dałam z siebie wszystko. – Powtórzyłam w myślach, zamykając drzwi od sali, z której właśnie wyszłam. Rozejrzałam się po korytarzu, moje wcześniejsze miejsce było zajęte. Westchnęłam głośno, w międzyczasie przeczesując grzywkę.
- Eun Gi! – Ktoś zawołał moje imię. Soo Min – dziewczyna, która wcześniej była oschła w stosunku do mnie, właśnie opierała się o ścianę i ruchem ręki wołała mnie do siebie. 
O co jej chodziło? Bez głębszych rozmyślań ruszyłam w jej stronę. Uśmiechała się do mnie. Tak dziwnie, jakby pod tym uśmiechem kryło się coś więcej. 
– Jak Ci poszło? – Zapytała zupełnie naturalnie. Ja w ciszy wzruszyłam tylko ramionami. – Chodzi Ci o to wcześniej? – Pytała, jakby wiedziała, o czym myślę. Chyba chciała wyjaśnić zaistniałą sytuację. – Bo wtedy... – Kontynuowała i pokazała palcem miejsce, w którym wcześniej stałyśmy, tak jakby chciała odtworzyć wcześniejszą scenę. – Nie byłam jeszcze sobą. Stres i te sprawy… Chyba rozumiesz. – Uśmiechnęła się, a ja wraz z nią. Jej zachowanie bawiło mnie z lekka.
- Myślisz, że damy radę? – Tym razem ja zadałam pytanie. Skoro zaczęłyśmy rozmawiać, trzeba to ciągnąć. Brunetka skinęła głową. – Też tak myślę. – Wyznałam pewna swego i oparłam się o ścianę obok Soo Min. Mimo to w środku nie byłam pewna, czy dostanę się do grupy tanecznej tak wielkiej wytwórni jaką jest SM Entertainment. Właśnie z niej pochodzą najlepsze zespoły. Chyba źle to ujęłam. W większości przypadków nie najlepsze, ale te najbardziej popularne.
- Jako ostatnią zapraszam Claire Winchester. - Na korytarzu rozległ się śmiech, kiedy kobieta wyczytująca osoby z trudem, jąkając się, zaczęła wymawiać nazwisko dziewczyny, na którą w końcu przyszła kolej. Jasnowłosa, szczupła i drobna osóbka wstała ze swojego miejsca i pomaszerowała w stronę wejścia do „Hadesu”. 
To miejsce teraz wydawało mi się straszne. Spojrzenie trwające nawet ułamek sekundy w stronę tych białych drzwi, powodowały gęsią skórkę na moim ciele. Westchnęłam głośno i kątem oka zerknęłam na moją towarzyszkę – Soo Min. Patrzyła przed siebie. Wyglądała jakby szukała czegoś w pustej przestrzeni. Ponownie wypuściłam powietrze ze swoich ust. Teraz trzeba tylko czekać. Czekać na cud.

*

- Zapraszam wszystkich na sale. – Zza drzwi wyłonił się starszy mężczyzna, który wcześniej siedział przy stole dla jury. Osoby znajdujące się na korytarzu rzuciły się w kierunku wejścia niczym hieny na ostatni kawałek mięsa. Ja wraz z Soo Min wolno podążałyśmy za tłumem.
- Ałł. – Jęknęła pewna dziewczyna obok nas. Gdy na nią spojrzałam, masowała się po ramieniu. Pewnie któraś z tej dziczy musiała być na tyle nieostrożna, by popchnąć ją o ścianę.
- Wszystko w porządku? – Podeszłam do blondynki. Ona skinęła głową i posłała mi delikatny uśmiech. Miała europejską urodę, a może amerykańską. Trudno określić. Stwierdziłam, że bardzo wyróżniała się z tłumu.  – Bydło zawsze pozostanie bydłem. – Powiedziałam bardzo poważnie, co spowodowało parsknięcie śmiechem przez dziewczynę i stojącą obok nas Soo Min.
- Dawajcie, bo zaczną ogłaszać bez nas. – Pośpieszała nas brunetka. My niczym jej dwie podwładne ruszyłyśmy za nią na sale. Stanęłyśmy na samym końcu, bo jak pewnie się domyślacie, cały przód był zajęty, a dostanie się tam stanowiło nie lada wyzwanie.
- Bardzo proszę o ciszę! Proszę o ciszę! – Słyszałam ten sam męski głos co na korytarzu. - PROSZĘ O CISZĘ! - Powtórzył znacznie głośniej i wyraźniej. Teraz chyba przez mikrofon. – Proszę zrobić tutaj miejsce. – Nakazał, a w pomieszczeniu ponownie można było usłyszeć drażniące uszy szumy i narzekania. Na samym środku powstała przerwa, by osoby stojące na końcu, w razie wyczytania, bez problemu przeszły na przód. – Proszę wymienione osoby tu na początek. – Chyba coś pokazywał, ale co ja mogłam zobaczyć z tak daleka. – Wybraliśmy 12 najlepszych. 
Tak! W końcu nadszedł ten moment. Moje nogi pod wpływem stresu zaczęły się lekko uginać, ręce trząść, a moja warga cierpiała od nadmiaru jej przygryzania. Naprawdę się denerwowałam, nie miałam pojęcia, czego mam się spodziewać. Czy zatańczyłam dobrze? Może chociaż poprawnie? Dałam radę? Co jeśli nie? Przecież się załamię. Boże! Mam nadzieję, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. W głowie toczyłam bitwę z samą sobą. Tak bardzo chciałam się tu dostać, chciałam coś zrobić w życiu dla siebie i chciałam to przede wszystkim zyskać dzieki sobie. Zacisnęłam mocno pięści i tylko czekałam na wyczytanie mojego nazwiska przez Pana „prowadzącego”.
- Jako pierwsza Ahn Sah Rin . – Krzyk dziewczyny przyprawił mnie o ból uszu – co zrobić, cieszyła się. - Choi Jong Mi, Kwon Su Jeong, Yoo Hyun Jin, Ryu Hye Ju… - Wymieniał dalej, a moja nadzieja zanikała. – Kim Soo Min. – Pisnęłam, a za mną właśnie wspomniana dziewczyna.
- Dostałaś się! Udało się! – Złapałam ją za raniona i przyciągnęłam do siebie, by pogratulować jej przez uścisk. Cieszyłam się, że chociaż jej się powiodło.
- Teraz Twoja kolej. – Rzuciła do mnie z uśmiechem i pobiegła w stronę wyznaczonego miejsca.
Ma racje. Teraz moja kolej.  
- Lee Sae Mi, Park Hwan Hui. – Wyliczał dalej. Czułam jak do moich oczu napływają łzy, nerwowo zaczęłam gryźć paznokcie. - Byeon Seo Eun, Hong Young Gi.
Moje serce na chwile stanęło. Clarie stojąca obok mnie potarła nerwowo ręce. Ona też się bała i miała nadzieję, jak wszystkie tu,
- Jest jeszcze nadzieja. – Posłałam uśmiech w jej kierunku.
- Trzeba pamiętać, że nadzieja matką głupich. – Oświadczyła, głośno wzdychając.
- I zostały nam dwie ostatnie. – Przeciągał mężczyzna. – Pewnie każda z was ma nadzieję, że w tej dwójce znajduje się właśnie ona. – Stary burak – podsumowałam go w myślach. – A więc tą szczęśliwą 11 osobą jest… Fanfary proszę. – Zaśmiał się. Czy on zdaje sobie sprawę, że przez niego jestem bliska zawału ? – Zapraszamy do nas Claire Winchester. – Właśnie w tej chwili skamieniałam. Nie wiedziałam, co zrobić. Blondynka rzuciła mi się na szyję. Jej wybór też mnie cieszył.  
- Dostałam się! Dostałam! – Zaczęła krzyczeć mi do ucha.
- Dostałaś się. Gratulacje. – Rzuciłam za nią, kiedy była w trakcie przeciskania się do początku.
- Huhu jak tu gorąco. – Znów mu przyszło na żarty. – Czujecie te ciężkie powietrze? – Zapytał, wywołując na twarzach dziewczyn wielki grymas. – Już więcej nie przedłużam. Szczęśliwą 12 jest Yi Eun Gi! – Wręcz wykrzyczał. 
Zaraz… CO?! Yi Eun Gi? JA? Czy on właśnie wyczytał moje imię? Naprawdę? W tej chwili czułam jak przez moje ciało przechodzi milion dreszczy. Zrobiło mi się gorąco, a do moich oczu napłynęły łzy. Zaczęłam płakać. To naprawdę ja? To chodzi o mnie? Naprawdę? Co teraz  ? Udało się – mi? Nie wierze. Czy ja śnię? 
– Yi Eun Gi, zapraszamy! – Powtórzył mężczyzna, a ja w końcu ruszyłam w stronę początku. Cała się trzęsłam. 
Płakałam – ze szczęścia. Idąc widziałam jak dwójka poznanych przeze mnie dziś dziewczyn szeroko uśmiecha się w moją stronę. Odwzajemniłam ten uśmiech i w przypływie emocji podbiegłam do nich i mocno przytuliłam. Szeptały mi do ucha, że tylko mnie tu brakowało. Śmiałam się, płacząc razem z nimi. Dałyśmy radę. We trzy!
- Właśnie przed wami stoi najlepsza 12. – Ogłosił do dziewczyn, które nie zakwalifikowały się. – Nie chodzi o to, że jesteście gorsze. One po prostu miały to coś. – Pokazał na nas wszystkie ręką. – Gratuluję wam. – Ukłonił się w naszą stronę. – Teraz naszą szczęśliwą 12 zapraszam za mną, a pozostałym dziękuję za wzięcie udziału w naszym przesłuchaniu. Nie poddawajcie się. Fighting!

*

- Jaki macie plan względem ich? – Wysoka, szczupła brunetka wstała od stołu i zaczęła chodzić wokół niego.
- Mówiłem Ci, że chcemy w SM czegoś nowego. – Znacznie starszy od niej mężczyzna dokładnie śledził jej każdy ruch. – W końcu my narzucamy reguły, prawda? – Uśmiechnął się cwanie.
- Oppa! – Krzyknęła ta sama dziewczyna. – Mamy promować zespół taneczny? Tylko i wyłącznie grupę zajmującą się tańcem? – Przystanęła przy jego krześle. – Czy to ma sens?
- Nic co ma sens nie ma sensu. – Podsumował przez ironiczny śmiech inny mężczyzna. – Nasza kochana Young Hee powinna o tym wiedzieć, czy nie mam racji?
- Zamknij się. – Warknęła i ponowiła swoje wcześniejsze pytanie. – Jaki masz plan związany z tymi dziewczynami?
- Na razie niech się czegoś nauczą, później się pomyśli. – Odpowiedział i wstał od stołu.
- Prezesie! – Krótko obcięta blondynka w okularach zaczęła nerwowo stukać długopisem o blat stołu. – Czy nie lepiej je chwilowo złączyć z jakimś zespołem ?

*

- Jestem Lee Kyung Hee – wasz menadżer. Witam was serdecznie. – Mężczyzna ukłonił się. Był dość niski i gruby, jego włosy lekko siwe na głowie wyglądały jakby nosił tupecik. Prezentował się zabawnie, ale przyjemnie. – Nie wiem, jak się za to zabrać. – Wszyscy wraz z nim się zaśmiali. Nawet nie wiem dlaczego. Przecież nie powiedział nic, co byłoby choć w najmniejszym stopniu śmieszne. – Powinnyście się najpierw przedstawić? Powiedzieć coś o sobie ? Może ja mam coś powiedzieć? Zapoznać was z czymś?
- Czy poznamy Exo? – Zapytała jedna z dziewczyn. Exo? A co to? Czy ja jestem opóźniona w rozwoju, a może coś z nią jest nie tak. Co to do cholery jest Exo? Nic o tym nie było w zgłoszeniu.
- Nie tak szybko. – Odpowiedział jej, śmiejąc się. - Może przyjdzie na to czas.
- Co to Exo? – Zapytałam nieśmiało. - Co to jest? – Pytałam. W pomieszczeniu gdzie byliśmy rozległy się głośne śmiechy i dziwne spojrzenia w moim kierunku. Czy ja naprawdę jestem tak zacofana?
- Pfff. Nie co tylko kto, kochana… - Odezwała się ta sama dziewczyna, co o nich pytała. – To jeden z najlepszych zespołów w tej wytwórni – EXO. Rozumiesz? Jest Exo K i M, ale tego nie będę Ci tłumaczyć, bo widzę, że twój móżdżek niewiele pojmuje.
Zmarszczyłam się. Że co? Wydaje jej się, że kim jest? Czy ona myśli, że będę znać jakiś zespół, którego nazwa jedzie jakąś gejowską sektą, bądź co gorsze jakimś masłem jak nie pornosami? Exo K – sekta gejowskich krów, a Exo M – to sekta gejowskich mamutów? Litości…
- Odzywaj się droga Panno! – W mojej obronie stanęła Soo Min. – Lepiej uważaj.
- Ja mam uważać? To twoja koleżaneczka przychodzi do SM i nie ma pojęcia, które zespoły są jej podopiecznymi ? Gdzie ona żyje… Powinna się zastanowić, po co tu przyszła, skoro gówno wie.
- Słuchaj! – Krzyknęłam, ale menadżer spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu, wykonując charakterystyczny ruch ręką, bym powstrzymała emocje.
- Skoro tak… To może lepiej będzie, jak zaprowadzę was do dormu. Co wy na to? 

niedziela, 8 grudnia 2013

#.1



Cześć. Jestem Eun Gi. Choi Eun Gi. Piszę tu, bo chce wam coś opowiedzieć, dokładnie moją historię. Niezwykłą historię. Chyba powinnam zacząć od samego początku, więc bez dalszego przeciągania zacznę już.
*
Mimo młodego wieku moje życie nie raz zostało obrócone o 180 stopni. Kiedy miałam 6 lat moi rodzice się rozwiedli. Było to spowodowane ciągłymi kłótniami związanymi z alkoholizmem ojca i jego skłonnościami do zabawiania się z innymi kobietami. Wraz z starszą siostrą i mamą wyprowadziłyśmy się do mniejszego miasta, gdzie moja rodzicielka znalazła sobie pracę, a w niej nowego partnera z podobnymi zainteresowaniami jak człowiek, który podarował mi kilka plemników. Matka przez swoją uległość robiła wszystko, co jej kazał. Była na każde jego zawołanie, co przyczyniło się do utraty pracy i co za tym idzie  - pozostałości na koncie. Ten mężczyzna, nie chce nawet pamiętać imienia tej osoby, zostawił moją rodzicielkę wraz z nawałem problemów, które sam spowodował. Nie poradziła sobie z nimi. Ja wraz z Young Hee nie potrafiłyśmy w żaden sposób pomóc. We trójkę wylądowałyśmy w ulicznych slamsach. Dorosła kobieta i jej dwie 7 i 13 letnie córki znalazły się w miejscu dla najniższej klasy społecznej, mino że kiedyś prowadziły normalne, spokojne życie. Przynajmniej z pozoru. W ciągu tego samego roku spotkało nas jeszcze wiele innych nieszczęść. Z czasem matka popadła, tak jak wcześniej ojciec, w alkoholizm. Na początku tylko krzyczała, że ja wraz ze starszą Young Hee doprowadziłyśmy do zaistniałej sytuacji, że to wszystko nasza wina, jednak z czasem doszło do rękoczynów, których już nie potrafiłyśmy wytrzymać. Nie pamiętam dokładnie, ale pewnego razu w środku nocy zostałam obudzona przez siostrę, matki nie było w domu. Young Hee kazała mi szybko wstawać. Zrobiłam to. Zauważyłam, że na jej plecach znajdowała się niewielka torba, z której wystawał rękaw jednej z jej bluz. Szybko sięgnęła ze zniszczonego krzesła moją kurtkę i ubrała mnie w nią. Złapała mnie za rękę i wybiegłyśmy z domu, tak nazywałam wtedy miejsce, które było zbudowane z zestarzałych desek i paru szmat. Pamiętam. że padało, ale mino to nie przestawałyśmy biec. Biegłyśmy coraz szybciej, aż w końcu znalazłyśmy się na peronie. Było zimno, bardzo zimno. Moja siostra podparła się o ścianę, by po chwili się po niej obsunąć. Skuliła nogi i zaczęła płakać. Podeszłam do niej i przytuliłam. Ona odwzajemniła uścisk. Zaczęła mnie przepraszać i mówić, że tak będzie lepiej. Potem chyba zasnęłam, nie pamiętam. 

Trafiłyśmy do domu dziecka. W noc ucieczki znalazła nas policja, Young Hee powiedziała im, że matka nas opuściła. Starałam się nie myśleć o niej, nie wiem, czy mama zaczęła nas szukać, gdy zobaczyła, że zniknęłyśmy, czy też się ucieszyła, po tym jak odeszły od niej dwa z największych problemów. W sierocińcu razem spędziłyśmy 2 miesiące. Pewna rodzina zabrała mi Young Hee. Pamiętam, że płakała, tak jak ja. Krzyczała, że beze mnie nigdzie nie idzie, że jestem jej jedyną rodziną i bez niej sobie nie poradzę, jednak oni nie słuchali. Rozdzielili nas. Zostałam sama. Przez cały następny rok płakałam i domagałam się powrotu siostry, jednak na nic to się nie zdało. Dziewięcioletnia Eun Gi była zdana sama na siebie. Podobnie jak z Young Hee stało się i ze mną. Zostałam przydzielona pewnej rodzinie. Powiedziano mi, że obserwowali mnie od samego początku trafienia tu. Chyba się wtedy nawet ucieszyłam. Ktoś się mną interesował przez ten czas. Yi Seojun i Minseo. Oni zmienili moje życie. Dzięki nim znalazłam się w zupełnie innym świecie. W świecie niczym z dram opowiadających o życiu w najwyższych sferach. To było idealne życie. Tego dnia przestałam być Choi Eun Gi. Rozpoczęłam nowe życie jako Yi Eun Gi. To było coś innego. Wszystkie rzeczy, o których myślałam w trakcie pobytu w sierocińcu, odeszły z mojej głowy. Moja siostra… Ona. Mimo wszystko też starałam się zapomnieć. Czułam się wtedy jak taka mała księżniczka. Miałam swój zamek, w którym moi nowi rodzice byli królem i królową, nawet tak wyglądali, ale tylko na pierwszy rzut oka. Nowa rodzina wymagała ode mnie wiele. Chodziłam do najbardziej elitarnej szkoły w Seulu. Byłam zapisana na dziesiątki dodatkowych zajęć po szkole. Ojciec mówił, że w życiu ważne jest tylko wykształcenie, matka się temu sprzeciwiała, ale wszyscy wiemy, kogo zdanie jest najważniejsze. Może pomyślicie, że jestem głupia. Z piekła trafiłam do nieba i jeszcze mam czelność narzekać. Ale sami pomyślcie - od rana do nocy ani chwili dla siebie, nie wspominając o znajomych, których z nadmiaru obowiązków nie miałam. Niedziela była jedynym dniem, kiedy mogłam odpocząć. Spędzałam ją najczęściej z mamą. Opowiadała mi o swoim dzieciństwie, o miłości, o tym jak spotkała tatę i dlaczego właśnie jego wybrała. Mówiła też o swojej największej pasji. O tańcu. Mimo wielkich umiejętności nie mogła się w nim całkowicie zatracić.

Pewnego dnia przyszła do mnie i włączyła swoją ulubioną piosenkę. Na początku zaczęła się delikatnie kołysać w jej rytmie siedząc na krawędzi mojego łóżka. Jednak po chwili wstała i kazała zrobić mi dokładnie to samo. Zaczęła wykonywać delikatne, ale płynne ruchy rękoma, miałam po niej powtarzać. Robiłam to. Tego samego dnia powiedziała mi, że chce abym miała coś, co mnie odpręży. Powiedziała też, że pokaże mi jaką przyjemność dawało jej coś z czego zrezygnowała, mimo że naprawdę wiele to dla niej znaczyło. Coś, co pomoże mi w moich cierpieniach.
Mogę szczerze, z głębi serca powiedzieć, ze to dzięki mamie zaczęłam to, co kochała równie mocno jak ja teraz. Dzisiejszy dzień jest dniem, w którym chce pokazać światu, co potrafię robić najlepiej. Mimo wielu kłótni z ojcem przeciwstawiłam się mu i idę na podbój moich marzeń! Biorę głęboki oddech i cały czas myślę, że dam radę. 
- Numer 98, Kim Soo Min. Zapraszam na salę. – Wysoka, smukła blondynka wyczytała imię dziewczyny, która podniosła się z miejsca obok mnie. Obserwowałam ją trochę wcześniej, widziałam jak nerwowo pocierała dłońmi i co jakiś czas przygryzała swoją dolną wargę. Znacznie wyróżniała się na tle pozostałch dziewczyn. Inne siedziały spokojnie, bawiąc się swoimi technologicznymi zabawkami, ja byłam podobna do nich. Też nie pokazywałam stresu. Nie wiedziałam, w jaki sposób mogłabym to robić. 
- Ile razy mam wam powtarzać, że chce czegoś niezwykłego?! – Z sali do której wcześniej weszła dziewczyna, dobiegł dźwięk męskiego głosu wraz z otworzeniem przez nią drzwi i wyjściem z pomieszczenia. Teraz nie tylko się trzęsła, ale była również blada. Wyglądała jak ściana. 
- Yi Eun Gi, teraz twoja kolej. – Powiedziała ledwo, rozglądając się po wszystkich twarzach zebranych w poczekalni. Ja wstałam z miejsca i podeszłam do dziewczyny. Spojrzała na mnie spod wachlarza gęstych rzęs. 
- Nie martw się. – Powiedziałam i ręką poklepałam ją po ramieniu.
- Nie udawaj odważnej. – Skierowała do mnie dość niemiłe słowa i wolnym krokiem odeszła na swoje wcześniejsze miejsce. 
- Yi Eun Gi, zapraszam!!! – Ktoś nerwowo krzyknął z pomieszczenia, do którego właśnie miałam się udać. – Yi Eun Gi ! – Ponowił, a ja lekko podskoczyłam. Raz kozie śmierć – pomyślałam i weszłam do sali. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, był długi stół, przy którym siedziały 2 kobiety i 3 mężczyzn. Wszyscy dokładnie mnie obserwowali. Każdy mój krok był dokładnie skanowany przez tych ludzi. Naprzeciwko ich, na podłodze był zaznaczony niewielki czerwony krzyżyk. Stanęłam na nim.
- Dzień dobry. – Powiedziała uśmiechnięta brunetka. – Proszę przedstaw się i powiedz coś o sobie.
- Przejdźmy od razu do rzeczy, a nie! – Usłyszałam ten sam głos, który wcześniej nerwowo wykrzykiwał moje imię. 
- Przymknij się w końcu ! – Skierowała do niego słowa ta sama kobieta, co przywitała mnie przyjaznym uśmiechem. – Proszę, zaczynaj. – Pokazała na mnie ręką. 
- Tak. – Wzięłam głębszy oddech. – Jestem Yi Eun Gi i mam 18 lat. – Zamilkłam. – Ja…ja… - Nie wiedziałam co powiedzieć. 
- Dlaczego tu przyszłaś? Wyróżnia Cię coś od innych tancerek? – Druga z kobiet zadała mi pytanie. Widziałam, że patrzy na mnie z wyższością.
- Nie jestem tance… - Ugryzłam się w język, wiedziałam, że później żałowałabym tych słów. – Znaczy. Każdego tancerza wyróżnia coś szczególnego. Tego nie da się opsiać. Trzeba to zobaczyć. – Powiedziałam pewna siebie. Przez cały czas starałam się trzymać wysoko podniesioną głowę.
- Zaczynaj. – Uśmiechnięta brunetka znacząco spojrzała w stronę pozostałych sędzi.  
Jak powiedziała, tak też zrobiłam. Zaczęłam. Głęboki oddech i wszystkie emocje, które dotychczas kumulowały się we mnie, wydobyły się na światło dzienne. Starałam się przeżywać wszystko od nowa, chciałam pokazać im przez te 2 minuty, które były mi przeznaczone, co czułam w ciągu ostatnich lat. Od nich zależało wszystko. Muzyka ucichła, a ja przestałam doznawać przyjemności. Spojrzałam na twarze ludzi, którzy również patrzyli na moją. Były puste, bez wyrazu.
- Dziękuję. Możesz wyjść. – Usłyszałam od mężczyzny, który siedział na samym końcu stołu.
- Też dziękuję. – Ukłoniłam się i wyszłam.