Zostało
nam narzucone szybkie tępo. Po mojej twarzy spływał pot, co powodowało
przywieranie do niej kosmyków włosów, które wyślizgnęły się z mojego teraz już
niedbale zawiązanego kucyka. Krew buzowała w moich żyłach, przechodziło przeze
mnie uczucie gorąca – byłam zmęczona, wręcz padnięta.
-
Jeszcze raz dziewczyny. – Niemal wrzasnęła nasza trenerka - Young Hee sunbae. –
Raz, dwa, trzy.
Ponownie
zaczęłyśmy. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, mimo wszystko starałam się jak
najlepiej wykonywać każdy ruch. Dokładnie wiedziałam, co mnie tu czeka i
przez jakie katorgi będę musiała przechodzić. Sama się na to pisałam, teraz
musiałam dać z siebie sto procent.
Byłyśmy
tu dopiero dwa tygodnie, a naprawdę wiele się już wydarzyło. Mieszkam w pokoju
razem z Soo Min i Clarie. Jak dotąd sprawiają one wrażenie najbardziej
normalnych osób w tej grupie. Park Hwan Hui – to najbardziej wredna,
oschła i pewna siebie osoba z naszej dwunastki. Jest niczym wrzód na tyłku.
Egoistka – nic nie stanie jej na drodze do osiągnięcia sukcesu. Od pierwszego
dnia zaszła mi za skórę. Ma już nawet swoje „kumpelki”. Ehh… zachowują się jak
te głupie blondynki z amerykańskich filmów.
- Na
dziś koniec. – Oznajmiła sunbae po wyłączeniu muzyki. – Jak na tak krótki okres
czasu spisujecie się całkiem dobrze. – Uśmiechnęła się do nas. Z tego, co
słyszałam od innych, nie zawsze to robi. Jest podobno strasznie oschła w
stosunku do swoich podopiecznych. Może chodzi głównie o długie i dające popalić
treningi, jeśli tak, to racja.
-
Eun Gi, chodź pod prysznic i pójdziemy coś zjeść. – Soo Min podeszła do mnie i
złapała za nadgarstek. – Na co masz ochotę? Ja bym zjadła jakieś mięsko –
wołowinę. Bulgogi! Lub kimchi albo
jeszcze może pizza? – Wymieniała, nie dając mi dojść do słowa. – Chodź. Jestem
taka głodna.
*
- Pyszne! – Zachwycała się Clarie, biorąc kolejny kawałek chudego mięsa do buzi. – Mmmm. – Wraz z Soo Min wymieniłam spojrzenia, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Blond włosa zmarszczyła się z deka.
Nasz
stół został zastawiony najróżniejszymi potrawami. Druga z dziewczyn, która nie
ukrywała tego, że całe życie chodzi głodna, zamówiła chyba pół oferowanych w
menu potraw. Znajdowało się tu wszystko od ramen do gejang – fermentowanych
owoców morza.
- Gigi, a ty nic nie jesz?
- Gigi, a ty nic nie jesz?
- Gigi?
– Powtórzyłam za Clarie. – Gigi, a to zabawne. – Zaśmiałam się. – Nie wiem, od
czego zacząć. Jest tu chyba wszystko, na co mam ochotę. – Zerknęłam na Soo Min,
która uniosła koszulkę w okolicy szyi, żeby pokazać, że to właśnie jej
zasługa.- Myślicie, że zdobędziemy popularność?
- Grupy
taneczne nie są tak popularne jak piosenkarze czy piosenkarki. – Zauważyła
brunetka siedząca naprzeciwko mnie. – Więc wiesz, Clarie, my jesteśmy tylko
dodatkiem.
- Ja
nie potrzebuję popularności. – Oznajmiłam i szybkim ruchem włożyłam do ust
kawałek kwaszonej kapusty.
-
Jesteś dziwna.
-
Jestem sobą. – Przewróciłam oczami.
*
- Śnieg! – Aż pisnęła z podniecenia Clarie, gdy wyszliśmy z restauracji. Na dworze już od rana było mroźno i szaro. Naprawdę do tego wszystkiego brakowało jeszcze śniegu. Świetnie. – Co to za mina Eun Gi? – Spytała blondynka, gdy zauważyła, że chowam swoją zirytowaną twarz dokładnie pod kołnierz czarnego płaszczu.
-
Nienawidzę zimy. – Burknęłam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku dormu.
*
Przyszła sobota. Kolejny dzień ciężkich treningów. Young Hee sunbae chwaliła nas coraz bardziej. Dziewczyny gadają, że coś się musi kroić.
- Nie
mam siły. – Powiedziałam, rzucając się na łóżko, niszcząc przy tym idealnie
ułożoną granatową pościel, nad którą rano się tak męczyłam.
- Ał…
wszystko mnie boli. – Jęknęła Soo Min, kładąc się obok mnie. – Daj mi swój
telefon. – Patrzyła na mnie z błagalnym wzrokiem. – Rano mówiłaś, że po
treningu mi dasz. – Przypominała. Nabrałam powietrza w usta i głośno je
wypuściłam. Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać torby, w której była zabawka, o
którą prosiła mnie brązowowłosa współlokatorka. – No szybciej. – Pośpieszała,
trzymając rękę na wysokości oczu, podziwiała swój nowy turkusowy lakier.
- Soo
Min, nie mam telefonu! – Krzyknęłam i wysypałam całą zawartość czerwonej torby.
– Gdzie on jest?! – Z nadzieją, że jest on nadal na swoim miejscu, zaczęłam
grzebać obydwoma rękami w torebce. Muszę wyglądać jak desperatka. – Gdzie on
się podział? – Podniosłam się z podłogi i nerwowo zaczęłam chodzić pomiędzy
łóżkiem moim i Clarie. – No gdzie? – Widziałam jak Soo Min bezradnie wzrusza
ramionami. Po raz kolejny nabrałam powietrza w płuca by móc głośno je wypuścić.
- Nie
zostawiłaś go na boisku? – Zapytała blondynka, która właśnie wyszła z
toalety.
-
Boisku? – Zmarszczyłam oczy.
-
Chodzi jej o salę treningową. – Wtrąciła się Soo Min.
Koreański
naszej europejskiej przyjaciółki nie był idealny, jednak to uczyła się pilnie i
z dnia na dzień robiła coraz to większe postępy.
- Nie
używałam go. – Nerwowo potargałam włosy na głowie. – Jestem pewna. Zadzwońcie
do mnie.
Blondynka
podeszła do szafki i ujęła w dłonie swój aparat, jednak po wykonaniu
połączenia, w pokoju nie rozległ się nawet najmniejszy słyszalny dźwięk.
- Idź
sprawdzić na sali. – Nalegała Soo Min.
Lekko
skinęłam głową i wyszłam z pokoju.
*
Byłam na siebie wściekła. Jak mogę być tak nieuważna? Szybkim ruchem otworzyłam drzwi od sali. Nawet nie zdziwił mnie fakt, że były one otwarte, przecież już nie ma żadnych treningów. Gdy weszłam, natychmiast się zatrzymałam. Do moich uszu napłynęła dość spokojna i klimatyczna muzyka, a oczom ukazał się wysoki brunet, który na środku pomieszczenia delikatnie kołysał się w rytm muzyki. Poruszał się płynnie i miękko, wyglądał jakby w ogóle nie wkładał w to wysiłku. Przypominał mi motyla, który tańczy w słońcu wśród kwiatów. Jego grzywka bezwładnie opadała na czoło, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało. Był jak w transie. Taniec wciągnął go w trans.
-
Przeszkadzam Ci? – Delikatnie drgnęłam, kiedy męski głos zwrócił się w moim
kierunku.
Muzyka
ucichła, a blondyn, którego wcześniej nie zauważyłam, spojrzał znacząco w
moją stronę. Wyglądał na zdenerwowanego. Przez moje ciało przeszły
dreszcze, jego twarz była zupełnie bez wyrazu. Tylko w oczach można było
dostrzec jego prawdziwe uczucia. Brunet, który jeszcze przed chwilą
wydobywał swoje wewnętrzne emocje, kucnął i zaczął głęboko oddychać. Nerwowo
zaczęłam patrzeć na każdego z nich.
- O coś
się zapytał. Nie zamierzasz odpowiedzieć? - Brunet, nadal w kuckach,
pokazał ręką na blondyna.
-
Zostawiłam coś tu. - Wyjaśniłam zwięźle. - Powinno być w szatni. - Ukłoniłam
się w ich stronę, by pokazać skruchę, że przeszkodziłam im w treningu.
Szybkim
krokiem ruszyłam w stronę szatni. Wiedziałam, że mnie obserwują, czułam na
plecach ich wżynający się we mnie wzrok, ale postanowiłam to zignorować.
Przyszłam tu tylko po telefon, który tak na marginesie chyba zapadł się
gdzieś w ciemnych otchłaniach, bo nigdzie nie mogłam go znaleźć. Przeszukałam
każdy kąt, każdy najmniejszy skrawek powierzchni, ale jak go nie było, tak nie
ma. Przeklęłam pod nosem i wyszłam z przebieralni, ze złością
trzaskając drzwiami, jednak w porę się zorientowałam, że nie byłam sama.
Ci dwaj wciąż jeszcze przebywali na sali, kręcąc się bez sensu i szepcząc
między sobą. Postanowiłam ich zagadać, może oni coś wiedzą.
-
Widzieliście gdzieś czarny Sony Ericsson? Znaczy... ma taką obudowę w czarne
kropki i zawieszkę z niebieskim koralikiem, który dostałam od... - Nie zdążyłam
nawet dokończyć zdania, gdyż jasnowłosy mi przerwał.
- Taki?
- Zapytał, trzymając w ręku nie za duże urządzenie, którego tak desperacko
szukałam. Potaknęłam, ruszając w stronę wysokiego chłopaka, gdy ten nagle
uniósł mój telefon nad swoją głową. - Nie jesteś przypadkiem jakąś faneczką,
która chce...
-
Faneczką? - Tym razem to ja weszłam mu w słowo. - Dlaczego?
-
Faneczką? Dlaczego? - Powtarzał za mną brunet, naśladując mój ton głosu.
Wydawało mu się, że jest zabawny, ale nikt się z tego nie śmiał. Po chwili
jednak zdał sobie sprawę, że nic nie wskóra nabijając się ze
mnie. - Jesteś głupia? - Zapytał, a moje oczy prawie wyskoczyły z
orbit.
-
Słucham? - Na mojej twarzy malowała się jawna złość. Co za
bezczelny typ! Gdybym tylko miała inny charakter z pewnością dawno leżałby
już twarzą na podłodze, niech się cieszy, że jeszcze potrafię nad
sobą panować. - Kim jesteś, żeby tak do mnie mówić? - Zapytałam już pełna
spokoju, co musiało dla nich dziwnie wyglądać, bo przed chwilą miałam żądzę
mordu w oczach
Na ustach
tego niższego pojawił się drwiący uśmieszek, podobnie było z jego kolegą, który
nadal trzymał mój telefon w dłoni, wykonując nim kołka palcem wskazującym i
kciukiem. Znowu chciałam mu go "odebrać", ale po raz kolejny mi na to
nie pozwolił. To zaczęło mnie szczerze mówiąc trochę irytować. Co oni, bawili
się ze mną czy jak?
- Może
sprawdzimy, co tam masz. - Oznajmił "mój" dręczyciel, chcąc sprawdzić
zawartość telefonu. W sumie nie miałam nic do ukrycia, żadnych kompromitujących
zdjęć czy coś w tym stylu, ale nie mogłam pozwolić by ktoś ot tak, bo mu się to
podoba, naruszał moją prywatność.
- Ani
się waż. - Ostrzegłam go, ale jak się spodziewałam, nie posłuchał mnie.
Blondyn
zaśmiał się cicho, ale zabrzmiało to jak złowieszczy chichot. Nie podoba mi się
to.
- Masz.
- Rzucił koledze czarne urządzenie. - Ty to zrób. - Nakazał brunetowi, który
najpierw spojrzał na mnie, jakby się wahał czy powinien. Może zostały mu
jeszcze jakieś resztki empatii, pomyślałam z nadzieją. Ale moje przeczucie mnie
zawiodło, kiedy odblokował telefon. Żałowałam, że nie założyłam hasła, i hasła
na hasło, ale nie mogłam przewidzieć, że jacyś
popaprańcy będą grzebać w moich osobistych rzeczach. Teraz miarka się
przebrała.
- Za wy
kogo się uważacie?! - Krzyknęłam, kpiąc ze złości, nawet nie
ukrywałam mojego oburzenia. - Nie możecie po prostu mi go oddać,
tylko znęcacie się nade mną, nawet nie wiem z jakiego powodu! To was tak bawi?
Lubicie gnębić innych? Czujecie się przez to lepsi? Co wam
daje do tego prawo? Kim wy do cholery jesteście?!
- A ty
myślisz, że kim jesteś? - Blondyn mrugnął kilkakrotnie, zbity z tropu moim
nagłym wybuchem. Kiedy brunet nie patrzył, chciałam odebrać mu moja
zgubę, jednak chłopak miał szybki refleks. Zaraz chyba stracę cierpliwość,
przysięgam.
-
Osobą? Człowiekiem? Kobietą? - Zaczęłam wymieniać, by sami znaleźli
odpowiedź. - O, ssakiem! - Zauważyłam i klasnęłam w dłonie. Obaj parsknęli, a
ja wykorzystując okazję, przybliżyłam się do brązowowłosego i wyrwałam mu
telefon z dłoni.
- Yay!
- Krzyknął. - Co ty sobie wyobrażasz?! - Nie zniżał tonu.
-
Odbieram to, co moje! - Również podniosłam głos. - Nie mogę? Jeśli coś należy
do mnie, mam prawo to odzyskać! Nie wiedziałeś? To jesteś głupi! - Nie
przestawałam krzyczeć. Nigdy nie byłam taka wściekła, to chyba pierwszy raz,
kiedy ktoś mnie tak wyprowadził z równowagi. - Nie można nigdy niczego zgubić?
- Zapytałam, nie wyczekując odpowiedzi. - Jak jeszcze przyjdziesz po to, to
zostaniesz obrażany przez obce osoby. "Głupia jesteś?",
"Faneczka", "Myślisz, że kim ty jesteś". - Cytowałam ich
poprzednie słowa. - Kim wy jesteście, żeby tak się zachowywać?
- Co? -
Cicho jęknął brunet.
- Tylko
na tyle Cię stać? - Prychnęłam pogardliwie i wyszłam z sali, nawet się za
siebie nie oglądając.
___________
Witam!
Pierwszy
raz piszę coś od siebie. Na wstępie chce podziękować, że ktoś poświęca czas na
to opowiadanie. To naprawdę bardzo milę :)
Następnie
szczególne podziękowania dla Diany, która pomaga mi przy korekcie i
rozbudowaniu tego opowiadania. Dziękuję Ci bardzo, wiesz że kocham Cię za
to jeszcze bardziej *u* Bez niej nie wyglądałoby to tak jak wygląda
^^
Po
trzecie, jak pewnie większość z was już zauważyło po nagłówku, a także i po
końcówce Kai i Sehun są głównymi męskimi bohaterami moich wypocin.
Więc
pytanie do was. Kogo bardziej widzicie w roli główniejszego bohatera ? Wolicie,
żebym komu poświęciła więcej uwagi w tym opowiadaniu ? Sehun czy Kai ? :>
Dziękuję
i pozdrawiam Mambo ! :)